Faktyczne kilka wątków niedopracowanych dałbym 7/10 tak tylko 6/10 chociaż końcówka filmu zaskakuje :) pozdrawiam.

Dla mnie ten film 5+/-6 (5.5) - zasadniczo miał potencjał: klimat brudnego LA + tajemniczy typek z RPA. Ale nie wykorzystany zupełnie ten potencjał. I właśnie tutaj, zastanawia mnie inna sprawa tj. Netflix. O ile produkcja seriali wychodzi im genialnie, to w filmach jakoś nie mogą się odnaleźć.... Co raz częściej widzę filmy firmowane przez Netflixa i za każdym razem zabieram się za oglądanie, z dużą dawką nadziei, wszakże w pierwszych kadrach widzę logo które jest odpowiedzialne za takie produkcje jak House Of Cards, Narcos, OITNB, Daredevil czy choćby The Crown (w swojej tematyce miażdży konkurencje, choćby kosmicznym budżetem na scenografie itp) i za każdym razem jestem mocno zawiedziony... Pewnie po części wynika to z tych oczekiwań, ale też te produkcje filmowe, są najzwyczajniej w świecie przecięte.. Wydawało by się, że film i serial to jedno i to samo, a jak widać nie - chyba, że Netflix ma zupełnie dwa oddzielne zespoły od jednego i drugiego, które nawet się ze sobą nie konsultują...ba...nawet nie raportują czy nie są oceniane, przez ten sam zarząd. A może też być tak, że robią filmy tanim kosztem, korzystając do promocji swoją wyrobioną serialami markę i zwyczajnie trzepią na tym wszystkim ładną kasę ;)

Netflix niczego nie kręci. Oni tylko sponsorują powstanie serialu/filmu. Nie ma czegoś takiego jak "ekipa filmowa Netflixa".