czy nikt naprawdę nie dostrzega - pomimo wagi tematu i szlachetności przesłania - wyraźnych defektów tego filmu? Tani patos, papierowe postaci, brak znajomości realiów europejskich, dyżurne schematyczne tyrady, ubóstwo emocjonalne, jednowymiarowość psychologiczna... To równocześnie mógł być pierwszy lepszy hollywoodzki kryminał sądowy o milionerze defraudującym kasę albo tani moralitet o jakimś teksańskim synu marnotrawnym - tyle w tym filmie prawdy... historycznej, kinowej i emocjonalnej. Przy takim temacie powinny puszczać wszelkie schematy i hollywoodzka sztywność. Tu się nie udało.
Może jedyny głos rozsądku. Ten film jest hollywoodzki do bólu zębów, a nawet sztucznej szczęki. Z naszego punktu widzenia ten sądowy obrazek to bicie oczywistej piany. Największymi zwycięzcami II wojny byli... tzw. zwycięzcy: Sowiety - terytoria i i łupy wojenne, St. Zjednoczone - nie u siebie i za siebie walczyli i rujnowali Europę, Francja - za pozorowanie walki z Niemcami, Włochy - za dzielne stanie przy Hitlerze przez większość czasu i wreszcie Niemcy - kilkuletnie nadzorowanie i szlus. Już nie chce mi się pisać o takich holandiach.
Po dziesiątkach już lat nie jestem w stanie ponownie obejrzeć tego filmu. Mdli mnie na samą myśl o tym, ilu zbrodniarzy uniknęło kary, ile lat Żydzi musieli ich osobiście ścigać po całym świecie, w jakich warunkach żyli i jak pięknie przydali się zwycięzcom po obu stronach barykady. Jedyna pociecha że część ofiar uwierzyła w sprawiedliwość i choć symboliczne wyrównanie. Na resztę spuścimy zasłonę milczenia