Ennio Morricona jest największy a później Williams. Potem Alfred Newman, Alan Menken, Max Steiner, Hans Zimmer i cała reszta.
Jedno spojrzenie w twoją aktywność mówi samo za siebie - jakiś kompleks do Spielberga masz skoro dla ciebie wszystko i wszyscy, którzy z nim współpracują od Williamsa po Toma Hanksa muszą dostać 1/10.
Nie lubię Spielberga ogólnie, jedynie Szczęki i trzy Indiany są ok. A Tom Hanks jest przeciętny i gra w ckliwych, pełnych patosu i udawanych łez filmach. No nie moja bajka.
Może bez przesady, ale na pewno jest jedną z kluczowych postaci współczesnej muzyki filmowej. Jego twórczość w mojej ocenie jest bardzo charakterystyczna i rozpoznawalna (wręcz powtarzalna, co jednocześnie jest jej największą wadą, jak i zaletą). Cała saga I-VI Gwiezdnych Wojen to istne arcydzieło, z kolei Szeregowiec Ryan to jego największa wpadka, ale jak mawiał klasyk: Nikt nie jest doskonały...