Dajcie z 3 ludzi:
1: Luke: On był taki normalny, moim zdaniem nic nikomu źle nie zrobił. Naprawdę uroniłem łzę jak
umarł...
2: Kenny: Według mnie to był dobry człowiek, chociaż czasami nieokrzesany, chciał chronić A.J'a jak
swoją rodzinę.
3: Clementine: Taka jak Lee, wszystkim chciała pomóc i doprowadzić do jak najmniej zgonów, i to
Ona przeżyła.
1. Jane.
(Clem jest dla mnie poza konkursem, bo wiedziałem, że nie zginie.)
Znacznie liczniejsze jest grono postaci, którym NIE kibicowałem, znaczy kibicowałem Kostusze, żeby ich dorwała:
1. Kenny.
2. AJ.
3. Arvo.
4. Bonnie.
Hmmm... mogła zginąć. Jak grałem i Arvo do Niej strzelił to od razu dostałem tak jakby paraliżu i tylko patrzyłem w ekran powtarzając sobie wstań Clem... wstań Clem... tak samo było z Lee, nim też graliśmy i zginął... :( Kto wie co mogło być z Clementine? Nią przecież też graliśmy. Ogólnie najbardziej wzruszającym momentem było zobaczenie Lee w camperze, po ostrzale Rosjanina.
1. Wiadomo, Clem jest na 1 miejscu. Głównie z tego powodu, że sporo przypomina mi o Lee który był postacią perfekcyjną. Sporo ją z nim łączyło, to on uratował ją od pewnej śmierci, ucząc ją jak przetrwać w tym niebezpiecznym świecie - trafiła po prostu na anioła. Nie wyobrażam sobie chwili, kiedy patrze na konającą Clem. Już wtedy kiedy została postrzeloną przez rosjanina to szczeka mi opadła a serce miałem w gardle.
Początkowo miałem spore wątpliwości co do ścieżki jaką podjęło TT tworząc z Clem główną bohaterkę, ale myliłem się. Licze więc na to, że Clem w świecie TWD będzie żyła bardzo długo bo chce wiedzieć jak daleko potrafi zajść i w jak bardzo się zmienii - czy nadal będzie zwykłą dziewczynką z drobnymi doświadczeniami, czy zmieni się w kogoś w rodzaju Jane/Molly?
2. Kenny, głównie dlatego że jest jedną z postaci pierwszego sezonu. Grając Clem ciągle czułem się nieswojo, głównie z tego powodu że trafiłem do całkowicie innych ludzi, których wcześniej nie znałem. Gdy na ekranie pojawił się Kenny odrazu wszystko się zmienilo - czułem się tak, jakbym spotkał Lee, albo kogoś bardzo bliskiego.
3. Luke. Postać bardzo sympatyczna, która potrafiła odnaleźć się w tym trudnym świecie. Można było mu zaufać - w końcu wrócił do swoich kiedy zostali porwani przez Carver'a. Do czego zmierzam? To udowadnia że posiada wiele wspołnego z Lee, podobny charakter i podobne nastawienie do Clem.
4*. Lee .... ;<
Luke.
Do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć, że pozbyto się go w ten sposób. Chyba jedyny z tych "nowych", którego tak naprawdę polubiłam. :(
Ja mam tak samo, straszny szok. To było jedna z moich ulubionych postaci z sezonu 2. Równie bardzo przeżyłam śmierć Rebeki, bo ją też bardzo lubiłam, szkoda, że tak skończyła.
W odcinku 5 kibicowałam oczywiście Luke'owi, Kenny'emu i Clementine.
Kto dla mnie powinien dostać kulkę w łeb: Arvo, Mike, Bonnie.
Co do Jane wstrzymam się od opinii. Bo z jeden strony strasznie mnie denerwowała, ale z drugiej nie na aż tyle, żeby posłać ją do piachu.
Clem - Sentyment z pierwszego sezonu, załamał bym się jak by zginęła
Luke - Z sezonu na epizodu na epizod coraz bardziej go zaczęłem lubieć, uroniłem parę łez jak szwendacz pociągnął go w dół..na zawsze:(
Kenny - Sentyment z pierwszego również, mimo że ewidentnie jest w złym stanie psychicznym, po stracie ukochanych osób (Napady wściekłości,większa agresja), to było widać jak bardzo mu zależy na ochronie Clem i AJ.Wiele ma przeciwników jak i fanów, ale według mnie, nie ma wątpliwości że ma dobre serce.
Jane- Polubiłem ją, wie jak przetrwać i fajnie się dogadywała z Clem, jednak po co tą walkę na śmierć i życie z Kennym mogła sobie darować...
Mike - Najbardziej się zawiodłem na nim.Polubiłem go za dobre samopoczucie :D, ale ta zdrada z jego stront niefajna :/
Bonnie - Zawsze przez nią coś złego się stało, a przed wszystkim przez jej głupotę w jednym z wyborów zginał Luke...
Arvo - Pierwszy do odstrzału u mnie od początku mne wkur***ł
Oprócz Clementine liczyłam, że Luke przeżyje i nawet myślałam że na końcu będę musiała wybrać między nim a Kennym. Niestety pozbyli się go za wcześnie. Szkoda bo go lubiłam (przypominał mi trochę Lee) ale cieszę się że został mi chociaż Kenny :)
Kenny na 99% nie zagrzeje miejsca w 3 sezonie przez to, że podczas innego wyboru mógł zginąć (ten 1% to resztki nadziei, że jednak się mylę).
Kenny zdecydowanie nie... Już w pierwszym sezonie mnie wkurzał, w drugim tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jest apodyktycznym bucem (stracił rodzinę, stracił Saritę, ale przez to stał się bardzo niestabilny i tylko cienka linia dzieliła go od tego by stać się drugim Carverem/Gubernatorem). Tak więc - zdecydowanie Jane. A gdyby nie on i jego sadystyczna postawa wobec Arvo - to scenarzyści nie musieliby pisać tak świetnego zakończenia drugiego sezonu ;)